26 maja 2010

Karl Hartmann, pierworodny syn Gerharda

Dzisiaj wielki powrót do Ostlandczyków. Bardzo dawno nie było aktualizacji tej bandy, a to dlatego, że jakoś o niej zapomnieliśmy. Teraz jednak wracamy, bo sporo ukończonych figurek jeszcze nie pokazaliśmy na blogu. Właściwie banda w dużej mierze jest skończona - w większości brakuje kosmetycznych poprawek, zalepiania dziur i tak dalej... wyjątkiem są ogry, które wymagają większej pracy. Rzeczywiście zabraliśmy się do Ostlandu zaraz po ślubie, ale do skończenia go jeszcze sporo czasu pozostało. Dziś jednak zaprezentujemy kolejnego myśliwego, starszego syna dowódcy, któremu nadaliśmy roboczy pseudonim "wkurzony Lenin".

Jak może mało kto pamięta, postanowiliśmy zrobić siedmiu myśliwych, z czego większa część ma łuki, a reszta garłacze. Ten akurat posiada garłacz, choć w oryginale broń ta nazywa się inaczej. Z wyglądu jednak pasuje wyłącznie do zasad garłacza (nie sądzę, żeby precyzyjna i śmiercionośna strzelba hochlandzka tak wyglądała), więc na takich zasadach będzie wystawiona. Oczywiście, aby myśliwemu nie było za ciężko (raczej z taką bronią w jednej łapie daleko by nie pobiegł), wisi ona na łańcuchu. Wszystkie części poza tą bronią (outriders), drugą ręką (milicja) i łańcuchem (sklep jubilerski) to imperialni łucznicy.

Zatem, oto historia Karla Hartmanna, taka jaką zna świat, a przynajmniej cała jego wioska...


Karl Hartmann

Pierworodny syn Gerharda wdał się w swego ojca. Urodzony w czasach zarazy, przeżył kilka groźnych chorób i już jako niemowlę został uznany za najtwardsze dziecko w okolicy. Śmierć nie imała się go także w późniejszym wieku, kiedy to wraz z grupą miejscowych dzieciaków wdrapał się na uschłe drzewo, które zaczęło się łamać pod wpływem ciężaru, co zabiło jedno z dzieci a dwoje innych okaleczyło do końca życia. Karl jednak przeżył bez szwanku i od tej pory jego szczęście w uchodzeniu z życiem z najgorszych sytuacji stało się niemal legendarne.

Jeśli chodzi o rodzinę, to nie szczęście było przyczyną szacunku i podziwu ze strony ojca. Gerhard widział, że Karl od najmłodszych lat wykazuje ciekawość świata i odwagę w jego poznawaniu. Przypominał mu jego samego z dawnych czasów. Z radością przystawał na to, by syn brał udział w polowaniach, nawet zanim jeszcze ukończył dziesiąty rok życia. Sam zakupił mu broń – garłacz o nietypowej konstrukcji, za nie byle jaką cenę, od krasnoludzkiego inżyniera. Matka kochała go, choć nigdy nie miała z nim tak dobrego kontaktu, jak z drugim synem – Karl był po prostu zbyt niezależny i chłodny, choć chłód ten nie wynikał z braku uczuć, raczej z nieumiejętności ich okazywania. Miał za to dużo cierpliwości i serca do młodszego brata, broniąc go, tak jak matka, przed ojcem i ratując z wielu kłopotów.

Kiedy Gerhard podjął decyzję o wyprawie do Mordheim, nie ulegało wątpliwości, kto będzie jego prawą ręką i najbardziej zaufanym kompanem – zaraz po stryjecznych braciach - był to oczywiście Karl. Karl z radością zresztą przystał na rozkaz ojca. Miał przeczucie, że ta wyprawa może być nie tylko przygodą jego życia, ale i legendą w dziejach rodu Hartmannów.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz