7 czerwca 2010

Christoph Hartmann, pijak i niezdara

Dziś kolejny z Ostlandczyków; tym razem to już przedostatni ruffian. Niestety, najbarwniejsza jednostka ma limit i 5 ruffianów to i tak więcej, niż pewnie będziemy używać. Konwersja autorstwa Tomka, choć co nieco tam pomagałam, głównie w zalepianiu dziur na ramionach. Podobnie jak niektóre z innych figurek do Ostlandu, i tutaj zależało nam na zachowaniu pewnej dynamiki. Dlatego Christoph bardzo wdzięcznie potyka się o kłodę.

Części jak zwykle bardziej z resztek, bo głównie milicja. Wyjątkiem jest głowa z ramki Middenheimerów i kufel od Bugmana. Największą filozofią tak naprawdę było tutaj zrobienie odpowiednich rąk. Na szczęście drucik i masa modelarska nie są tak trudne w użytku i udało nam się jakoś dopasować te łapki w interesującej pozycji - bo przecież co mógłby tak desperacko ratować ruffian, jak nie kufelek z trunkiem?

Resztę za naszego nowego, poczciwego pijaczynę może powiedzieć jego historia. Zapraszamy do czytania i oglądania :)



Christoph Hartmann

Linia Georga zawsze była pechowa. Naprzód Anika postanowiła wyjść za mąż, na przekór rodzinie, za uroczego łajdaka Kemplera, potem zaś jej starszy brat spłodził syna. Małżeństwo Aniki potoczyło się tragicznie, a choć sam Markus Hartmann nie miał w sobie nic podejrzanego, pech trafił tym razem na jego syna. Christoph był ślicznym, mądrym chłopcem. Z burzą blond loków zawsze wzbudzał zazdrość innych matek, które nie mogły się pochwalić równie ładnymi dziećmi. Przy tym nie był głupi – w wiejskiej szkole nauczyciel radził mu wyjazd do Nuln lub Altdorfu na uniwersytet. Cóż, kiedy Christoph w którymś momencie po prostu stracił do tego głowę. Opuścił szkołę, zaniedbał wygląd i zajął się tym, co było jego pasją i zgubą – produkcją i piciem bimbru.

Jakob, brat cioteczny Christopha, był już w tym czasie dość znanym bimbrownikiem, mimo że Christoph jest kilka lat starszy od niego. Christoph jednak nie chciał wchodzić z nim w spółkę. Był zadufany w sobie i wierzył, że uda mu się wyprodukować alkohol lepszy, niż znana już we wsi gorzałka Jakoba. Mylił się jednak i szybko stał się przedmiotem kpin; jego bimber zabił jedną osobę, a dwie kolejne oślepił na resztę życia. Nikt nie chciał go pić nawet wtedy, kiedy Christoph (metodą prób i błędów na samym sobie) znalazł odpowiedni sposób produkcji. Zrażony porażką, Christoph zaprzestał produkcji, jednak alkohol pozostał jego pasją nadal. Codziennie można go było spotkać w karczmie, gdzie upijał się do nieprzytomności. To, że w ogóle udało mu się ożenić, zawdzięczał tylko pozostałościom swojej niezwykłej urody. Mimo wyniszczeń w organizmie, wciąż miał miłą dla oka twarz i piękne włosy.

Christoph znany był zawsze ze swej niezdarności; zwłaszcza po alkoholu często coś przewracał, o coś się potykał. Gerhard wiedział oczywiście, że takie chodzące nieszczęście nie przyniesie mu na wyprawie nic dobrego. Jednak za Christophem wstawiła się rodzina – głównie syn i cioteczni bracia. Mimo wszystko pozostał jednym z Hartmannów, mówili, i wstydem byłoby go nie zabrać. Gerhard westchnął, spojrzał na kuzyna z rezygnacją, lecz w końcu machnął ręką, udzielając mu zezwolenia.








3 komentarze:

  1. Teraz czekamy co z takiego szarego kaczątka wyrośnie :) Konwersja zabawna - jak jeszcze domalujecie na podstawce kałuże rozlanego już w czasie drogi piwa, to będzie mistrzostwo :P

    Swoją drogą macie naprawdę bardzo, bardzo ładny design strony :) Chyba sam będę musiał lokalnego guru HTML poprosić o pomoc i jakiś lifting swojego bloga zrobić.

    Trzymajcie się ciepło!

    Fenris

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobaczymy, kiedy zacznę malować tę bandę :) Jest jeszcze w niej kilka figurek do dokończenia. Najpierw poczekam, aż Tomek skończy swój 5-letni projekt (nie, nie studia - krasnoludy ;)).

    Nasz design jest ściągnięty z jakiejś strony z szablonami pod blogspota, tylko lekko przerobiony ;) Na mapie na górze oczywiście nie było Warhammera itd. tylko inne kategorie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaraz, zaraz! Jak to niezdara? Wszystko wskazuje na to, że ten typ zaraz padnie plackiem, ale piwa nie rozleje. Dla mnie to jest mistrz ekwilibrystyki, a nie niezdara. Takiego można wysyłać po browarek bez obawy, że rozleje. No chyba, że wypije, ale to już inna kwestia :)

    OdpowiedzUsuń