13 lutego 2015

Figurkowy Karnawał Blogowy, edycja VI - Samotne Głowy - Rudobrody

Mamy kolejną edycję FKB, trochę inną niż dotychczasowe :) Tym razem Anolecrab ogłosił, że malujemy Samotne Głowy. Wydawało mi się od początku, że będzie to pewna zabawa, ale pewne okazało się także wyzwanie, bo pomalowanie samej głowy to całkiem inna robota, niż malowanie całego ciała z głową. Przynajmniej ja nie umiałam tej głowy potraktować tak zwyczajnie, bo chodzi o to, żeby pokazać wszystko, co ważne, na dużych zdjęciach. Tak, abyśmy wszyscy skorzystali na podpatrywaniu technik innych i byśmy uczyli się od siebie nawzajem. Mam nadzieję, że rozpiszę się na tyle i zdjęć jest wystarczająco dużo, aby mój wpis też spełnił to zadanie.



Wybrałam głowę do "popisowego numeru" (czyli brody, brody, brody) - to oznacza, że musiał to być człowiek lub krasnolud. Rozważałam kilka różnych główek - maruder, ludek z milicji, plastikowy slayer z AoW - ale w końcu stanęło na mojej ulubionej głowie z 6. edycji krasnoludów. Tomek też lubi tę głowę, ale zostawiłam mu inną, nieco prostszą w malowaniu głowę ludka z milicji, żeby też skorzystał na tej edycji i coś pomalował. A więc zaczynamy opis drogi przez mękę ;) Oto głowa w podkładzie:

 
Tu bez żadnej filozofii - podstawowe kolory są dość... podstawowe. Kislev flesh GW (korzystam też często z innych farb, ale zależało mi na ciemniejszym odcieniu) na twarz, balthasar gold i boltgun metal GW ma hełm i... broda. Skoro popisowy numer, to zdecydowałam się na rudą. Blond brody też lubię, ale rude trochę bardziej. Moją podstawą rudego zawsze i wszędzie jest orange brown Vallejo MC.


Washe to też sprawa dość oczywista. Na złoto zawsze stosuję reikland fleshshade, tak samo na twarz. Kiedyś używałam też tego koloru do cieniowania rudego, ale był za ciemny. A że przypadkowo zakupiliśmy kiedyś fuegan orange, to zaczęłam próbować z tym... okazał się świetny na rude włosy i tak już zostało. Na srebrne elementy hełmu używam zawsze strong tone z Army Paintera. 


Potem jak zwykle zrobiłam oczy. Później, na zdjęciach, zobaczyłam, że będą wymagać poprawek, ale odłożyłam to na moment przed malowaniem twarzy. Było już ciemno i nie zdążyłabym i tak zrobić kolejnych zdjęć. Chciałam jednak zachować zwyczajową chronologię, zawsze maluję oczy właśnie w tym momencie, więc widać wyraz typu "Coś ty powiedział?!".


Potem wzięłam się za hełm, ponieważ lubię mieć takie rzeczy za sobą... nie przepadam za metalikami ;) Ale dodatkowo miałam "brudną wodę", bo malowałam je na innej figurce, więc skorzystałam z okazji. Złoto to balthasar gold GW rozjaśniany aż do czytego gold Vallejo MC. Swoją drogą, to jedna z moich pierwszych farbek Vallejo, do tej pory się trzyma ;) Srebrne elementy to klasyka: boltgun metal, chainmail (GW) i odpowiednik mithril silvera (który teraz inaczej się nazywa, prawda?), srebro od Vallejo MC. Niestety farba dość gęsta i wkurzająca w użyciu. Poprawiłam washami tam, gdzie coś nie wyszło i przeszłam do oczu i twarzy.


Gęba wyszła trochę blada - mam problem, gdy nie ma za dużo twarzy na figurce i nie widać tak dobrze stopniowania odcieni. Używałam znów kislev flesha oraz basic skintone od Vallejo, który na "basic" zdecydowanie się nie nadaje, bo jest za jasny. Jednak bardzo go lubię do malowania skóry. Na ostatnie rozjaśnienie dodałam jeszcze odrobinę basic skintone do białego, ale to już dosłownie na czubek nosa i inne najbardziej wystające części.


I przechodzimy do najważniejszego, czyli brody. Zaczęłam standardowo od orange brown. Ten kolor rozjaśniam farbą, którą mam od niedawna - bronze fleshtone Vallejo GC. Została zakupiona do malowania skóry, ale jako bazowy kolor się nie nadaje, muszę ją mieszać - jest za żółta. Może gdybym malowała Azjatów (w sumie niedługo dostanę takie zamówienie) ;) Za to do rozjaśniania rudego to istne cudo. Dałam trochę więcej zdjęć, żeby było widać, jak stopniowo broda robi się jaśniejsza. Na ostatnich dwóch zdjęciach bronze fleshtone został już zmieszany z białym, bo jak wiecie, lubię mocne kontrasty. Krasnolud z potarganą brodą już prawie gotowy.


Poprawiłam jeszcze brodę washem tu i tam. Ostatnie zdjęcie zrobiłam już na tle ściany. Oświetlenie było tam lepsze, a chciałam pokazać krasnoluda w 100% gotowego tak, żeby było wszystko widać. Oto Rudobrody - kto wie, może kiedyś nam do czegoś posłuży. Mamy jeszcze sporo krasnoludów z 6. edycji, a lepszych plastików dotąd nie było (i chyba nie będzie). Na razie niech sobie dumnie sterczy na drucie.


Dodam jeszcze tylko, że ta edycja była niezłą zabawą, choć temat początkowo mnie zaskoczył. Myślałam, że znów będzie dużo wspominania i teorii, a tu niespodzianka! Praktyka. I fajnie. Mam nadzieję, że coś komuś to da, a nawet jak nie - zobaczcie, jak Rudobrody się ucieszył z pomalowania mu głowy ;)  

5 komentarzy:

  1. Doskonały czerep! Faktycznie rudzielec inny niż reszta). Bardzo mi się podoba kolor skóry, taki "pure" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabawa z praktyką :) I tak miało być ! Świetnie przedstawiony step-by-step. Swoją drogą też mam niewyschnięty GOLD MC od Vallejo, kupiony w 2009 roku ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Twarz wygląda świetnie :) To krasnolud albo Eryk Rudobrody.

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja chcę teraz resztę krasnoluda :)!

    OdpowiedzUsuń
  5. Twarz wygląda świetnie :) To krasnolud albo Eryk Rudobrody.

    OdpowiedzUsuń